Panienka wróciła do domu szczęśliwa. Spragniony głaskania, od razu wskoczyłem na ręce.
-Zaraz, zaraz... coś mi tu nie gra - pełny podejrzeń zacząłem obserwować Klementynkę.
-Kocie, co jest? - zapytała.
Coś było nie tak, za Panienką unosił się dziwny, niepokojący zapach.
-Co to jest? Co tak pachnie? - miałknąłem z przerażeniem w oczkach.
-Zaraz, zaraz... coś mi tu nie gra - pełny podejrzeń zacząłem obserwować Klementynkę.
-Kocie, co jest? - zapytała.
Coś było nie tak, za Panienką unosił się dziwny, niepokojący zapach.
-Co to jest? Co tak pachnie? - miałknąłem z przerażeniem w oczkach.
Pokręciłem się jeszcze trochę przy Klementynce i już nie miałem wątpliwości.
-Głaskałaś innego kota! - fuknąłem i szybko uciekłem na szafę.
-Kocie, co jest? - ponowiła pytanie
-A mówiłaś że idziesz tylko do sąsiadów! Od dzisiaj nie mruczę dla ciebie! - parsknąłem i ułożyłem swoje piękne, puszyste futerko na szafie.
Panienka podeszła do mojego aktualnego legowiska i wyciągnęła z niego szarą torebkę z brzęczącym środkiem. Już chciałem zejść i owy pakunek zaatakować, ale przypomniałem sobie, że jestem obrażony, więc postanowiłem obserwować wszystko z góry.
Metalowe kółeczka tak zachęcająco skakały po biurku a tasiemka sunęła po podłodze. Musiałem wykazać się bardzo silną wolą aby nie zeskoczyć.
Po chwili bransoletka była skończona a Panienka poszła do kuchni. Usłyszałem niebiański dźwięk otwieranej lodówki. To było silniejsze ode mnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz