Strzała

Była piękna i słoneczna pogoda. Spędzałem czas w ogrodzie polując na myszki. Biegałem po zielonej trawie, uganiając się za zdobyczą. Niestety nic nie mogłem upolować. To małe mięsko na małych nóżkach zbyt szybko się przemieszczało. Jednak po chwili patrzę, jest! Zaczaiłem się i myszka już była moja...

- Ała! Co robisz, Kocie?! - Krzyk Panienki przerwał sielankę.

- Ale o co chodzi? - Popatrzyłem, nie wiedząc co się dzieje.

Byłem lekko zdezorientowany. Przecież przed chwilą biegałem po ogrodzie. Popatrzyłem na rękę Klementynki i ujrzałem cztery rany. Wszystko stało się jasne, to był sen. We śnie dopadłem myszkę a tak naprawdę zaatakowałem Panienkę. Mam nadzieję, że mi wybaczy.

Jeszcze raz popatrzyłem na Klementynkę oczami kota ze Shreka, zawsze działa.

- Oj Kocie, Kocie... Następnym razem śnij troszkę mniej intensywnie - powiedziała i zabrała mnie do pracowni - Sezon zbliża się coraz większymi krokami, trzeba zacząć robić strzały do łuku. Dzisiaj zrobię z dodatkiem koloru szczypiorkowego. Akurat mam osady w tym odcieniu. 

- Fuuuuj na samą myśl pyszczek wykręca - mruknąłem przypominając sobie to zielone zło.

Panienka wyjęła drewniane, proste kijki, dużo piórek, którymi oczywiście musiałem się pobawić, toczony grot oraz nitkę. Najtrudniejsze okazało się przygotowanie pierzastych lotek, reszta poszła niebywale szybko.

- Jak ja lubię tego koloru, szczypiorek też mi nie pasuje a na dodatek boję się, że strzała zginie w trawie, ale nie mam innego pomysłu na cykliczne kolory - powiedziała pod nosem i zabrała się do pracy a ja zająłem najwyższe miejsce w pokoju i znowu zacząłem śnić o szarych, szybkich, stworzonkach.