-Co?! Jak to?! Tylko ja mogę robić tygryski! Jak dorwę tą osobę to oczy wydrapię! - miałknąłem i usunąłem się w kąt.
Klementyna szybko to zauważyła i wyciągnęła mnie spod szafki, po czym ułożyła na kolanach i zaczęła drapać... ach jakie to przyjemne...
Po chwili wstała i poszła do pracowni, ja oczywiście za nią. Na stole leżały jakieś anioły, znowu ten drażniący pyszczek sznurek i wstążka. Usiadłem na najwyższym punkcie w pokoju i obserwowałem. Moja pani pogrążona w pracy... to dopiero ciekawy widok.
- Znowu wykałaczki? Teraz będą szaszłyki? - mruknąłem z nadzieją
Jak mogłem się spodziewać, Klementyna użyła ich do swojego kolejnego projektu, a ja jak zwykle szaszłyków się nie doczekam... Ach te moje kocie życie. Po kilku chwilach powstał nowy twór, gwiazda.
-Jaka ładna, dasz się pobawić? - mruknąłem ocierając się o nogę Klementynki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz