Krokusy nr 2

Nie wiem jak to się stało, ale cały wczorajszy dzień przespałem. Taka brzydka pogoda zdecydowanie nie wpływa pozytywnie na moją aktywność. Za to dzisiaj postanowiłem to wszystko nadrobić. Poszedłem do kuchni. Zgodnie z prawem kociej lodówki, obserwowałem ja wystarczająco długo aby pojawił się ktoś i wyciągnął z niej coś smacznego.
Po obfitym posiłku postanowiłem poszukać mojej Panienki. Nie musiałem długo wędrować po domu, znalazłem ją w pracowni. Siedziała przed biurkiem i robiła kolorowe kwiatki. Te same, które kilka dni temu zafarbowały mój piękny pyszczek. Później Pani wzięła miseczkę, kieliszki i farby.
- Nie podchodź kocie, bo będziesz miał zielone futerko - powiedziała malując naczynia zwykłą farbą.
- O nie! Znowu mam być kolorowy? Idę stąd. - Odwróciłem się i poszedłem na balkon.
Chyba trochę przysnąłem, ponieważ było już ciemno a przede mną stała Klementynka i lakierowała to, co wcześniej malowała.
- Kolejne krokusy na kwiatowe wyzwanie uważam za skończone, tym razem są to gotowe stroiki, uważaj Kocie, bo kieliszki są jeszcze mokre, nie podchodź. - powiedziała i schowała się w domu.
- Jakie to ładne i błyszczące - miałknąłem przeciągając się - muszę to zbadać z bliska.
Obszedłem dookoła i uciekłem do domu, żeby nie zniszczyć pracy mojej Panienki